Fineasz i Ferb Wiki
Advertisement
Fineasz i Ferb Wiki

Fretka skręca sobie kostkę i musi cały dzień leżeć w łóżku. Postanawia więc zrobić wszystko, by zwrócić uwagę mamy na wynalazek chłopców. Nieoczekiwanie pomaga ona przyjacielowi chłopców, astronaucie Siergiejowi w uniknięciu zderzenia z asteroidą. W tym czasie doktor Dundersztyc planuje zalać rosołem cały Okręg Trzech Stanów.

Czy mnie słyszysz, mamo?[]

(Odcinek zaczyna się w pokoju Fretki, która ma podwieszoną nogę w gipsie, leży w łóżku i rozmawia przez telefon.).
Fretka: Patrzyłam sobie w gwiazdy myśląc o Jeremiaszu. Problem w tym, że jednocześnie schodziłam ze schodów. No i teraz muszę leżeć. Lekarz mi kazał. Jeśli nadwyrężę kostkę, nie pójdę na koncert Małych Kowbojów. Wygrałam bilety.
Linda: (Spoza pokoju.) Fretka!
Fretka: Na razie Stefa. (Rozłącza się.)
Linda: (Wchodzi do pokoju.) Twój ojciec chce, żebym posłuchała jednego z jego nagrań, więc stwierdziłam, że założę słuchawki i nareszcie posadzę w ogródku wszystkie kwiatki. Jesteś w stanie zapewnić sobie rozrywkę?
Fretka: Spoko, policzę zbędne kończyny. (Wskazuje na nogę w gipsie.) Jedna!
Fineasz: (Razem z Ferbem wchodzi do pokoju Fretki.) Nie musisz, mamy świetne lekarstwo na nudę.
Linda: No i chyba mogę was tak zostawić. (Wychodzi.)
Fretka: Zabierzcie mi stąd te śmieci.
Fineasz: To nie śmieci. To czadowe zabawki zapobiegające nożnej klaustrofobii.
Fretka: Tak, mały helikopter, o no proszę Mindy Papuga. Nuda!
Mindy Papuga: Nuda!
Fineasz: Albo mogłabyś poczytać. Razem z Ferbem napisaliśmy dwudziesto-ośmio tomową powieść science-fiction-historyczno-miłosno-przygodowo-romansowo-tajemniczo-komercyjno-awangardowo-tragikomiczno-instruktażową. Prócz tego zamontowaliśmy dla ciebie specjalny ekran, a w strategicznych miejscach wokół domu zainstalowaliśmy kamery. Leżąc w łóżku wciąż będziesz mogła przebywać z rodziną. To pilot do obsługi kamery i kilka innych niespodzianek, byś się czuła mniej, no wiesz, uwięziona.
Fretka: Dzięki za ciepłe słowa otuchy. (Na ekranie pokazuje się nagrywany Lawrence.)
Fineasz: Zobacz, to tata!
Lawrence: (Dotyka palcem gardła.) Ajajajajaj...! Ajajajajaj...! Ej, gdzie jest Pepe?

(Pepe wpadł do bazy.)
Monogram: Dzień dobry Agencie P! Dundersztyc wykupuje z całego Okręgu Wszystkich Trzech Stanów cały zapas salami, kajzerek, ogórków, wołowiny, musztardy, chrzanu, kapusty kiszonej i ziela angielskiego. Nie wiemy, co to znaczy, ale brzmi to jak przepis na coś niecnego, lub przynajmniej na złą kanapkę. Dowiedz się, co on knuje.
(Pepe wylatuje z bazy na paralotni.)

(Izabela wchodzi do ogródka.)
Izabela: Dzień dobry pani Flynn-Fletcher. Co pani robi? (Pracująca Linda przy kwiatkach nie usłyszała Izabeli przez słuchawki.) Mówiłam... nie ma jak słuchawki w plenerze.
(Do ogródka wchodzą Baljeet i Buford.)
Buford: (do Fineasza i Ferba) Ej, co wy znów kombinujecie?
Fineasz: Dzisiaj są urodziny Sergeia Kushnarova. To jeden z astronautów z międzynarodowej stacji kosmicznej próbujący potwierdzić istnienie tuneli czasoprzestrzennych, które właśnie za kilka godzin znajdą się dokładnie nad naszym ogródkiem.
Baljeet: Oby nie opróżniali wtedy sanitariatów.
Buford: Czy ty naprawdę musiałeś najpierw pomyśleć o tym?
Fineasz: Wracając, razem z Ferbem budujemy jonizator stratosferyczny, który wyświetli wiadomość w górnej części atmosfery.
Baljeet: Wow, brzmi poważnie.
Fineasz: Bo takie jest. Ej Ferb, rzuć mi tę kość!
(Ferb wyjmuje kość, wskazuje na nią i rzuca nią. Kość porusza się jakby pływała w atmosferze.)

(Gdzieś w kosmosie w stacji kosmicznej)
Kosmonauta 1: Hej Sergei, wciąż czekasz na wiadomość od amerykańskich kumpli. Ominie cię cała imprezka. (Inni kosmonauci tańczą do muzyki.) Może tortu? (Wyciska z tubki tort i stawia na nim zapaloną świeczkę.)
Sergei: (Przeraził się zapaloną świeczką.) He!
Kosmonauta 1: Wyluzuj, to wycinanka. Nie jestem idiotą. No chodź, pora pohulać.
Sergei: Jeszcze chwilkę towarzysze, Fineasz i Ferb mówili, że mają dla mnie specjalną wiadomość. Oni są tacy serdeczni.

(W pokoju Fretki)
Stefa: No tylko zobacz, spuchnięta i zbędna. Jesteś żałosną mumionożną, starą hipohondryczką.
Fretka: Dlaczego taka dla mnie jesteś? Słuchaj powagi trochę, nie mogę nawet pojechać do radia, żeby odebrać bilety na koncert i...!
Stefa: (Wygląda przez okno.) Hę? Co ci twoi bracia znowu budują?
Fretka: Co?! Pokarz mi! Pokarz mi!
Stefa: O nie, nie możesz stawać na tej nodze!
Fretka: Yh! Czekaj, mam telewizor. (Włącza pilotem monitor. Widać na nim Fineasz i Ferba, którzy budują jonizer i mamę, która jest do nich odwrócona tyłem i nie słyszy budowy przez słuchawki na uszach.) Są w ogródku, coś robią. Jest i mama, wciąż nieświadoma. Mamo, mamo! Spójrz za siebie!
Stefa: Wiesz, że cię nie słyszy.
Fretka: To zadzwonię! (Dzwoni do mamy, ale Linda nie usłyszała dzwonka przez słuchawki.)
Linda: Ej, to jest całkiem dobre.
Fretka: No dlaczego nie odbiera!? Idę do ogródka!
Stefa: Nie!
Fretka: Stefa, błagam cię, pomóż mi!
Stefa: Ah, dobra.
Fretka: (Przytula Stefę.) Dziękuję.
Stefa: Wiem, że tego pożałuję.

(Pepe leci na paralotni do Spółki Zło Dundersztyca. Wylądował w miejscu, gdzie uruchomiła się na niego pułapka. Został zamknięty do ramion w dużym ogórku.)
Dundersztyc: Ah Pepe Pan Dziobak! Muszę przyznać, że zzielieniałeś jak ogórek. Łapiesz? Bo to, to ogórek. No a ty jesteś w nim. Tak czy siak retrospekcja! Wszystko zdarzyło się pewnego dnia, gdy byłem w restauracji u Tony'ego.
(Retrospekcja)
Dundersztyc (narrator): Zamówiłem sobie miskę rosołu, ale w środku pływała mucha.
Tony: To rodzynek.
Dundersztyc: To jest mucha!
Tony: To rodzynek.
Dundersztyc (narrator): Poszedłem zatem z tym do entomologa.
Entomolog: (Ogląda to przez mikroskop.) To rodzynek. (Zdenerwowany Dundersztyc wyszedł.) Ale z drugiej strony to mucha.
(Teraźniejszość)
Dundersztyc: Rzecz jasna zupa dawno wystygła i było już za późno na zwroty, ale teraz zmyję definitywnie restaurację u Tony'ego z powierzchni miasta moim nowym rosoło-inatorem! Strzela tak potężnym, super skoncentrowanym, rakietowym strumieniem wrzącego rosołu, że jest w stanie zniszczyć całą dzielnicę! Nie masz pojęcia ile rosołu to cudeńko zużywa. Na szczęście u Arona mieli wyprzedaż. Dwa litry rosołu gratis przy zakupach powyżej 40$! Kupiłem setki litrów rosołu dosłownie za nic! Musiałem tylko kupić sporo jedzenia, głownie mięso i drób. Nie mam miejsca w lodówce, a trochę tutaj ciepło, oby nie zgniło.

(W pokoju Fretki Fretka ogląda na monitorze Stefę, która jest w ogródku.)
Fretka: Dawaj Stefa! Dawaj Stefa!
Stefa: Ej, spójrz za siebie, spójrz za siebie!
Fretka: Właśnie tak!
Stefa: (do Fineasza) Do ciebie mówię!
Fineasz: O, cześć Stefa!
Fretka: Co!?
Fineasz: Przez ten hałas ciężko cokolwiek usłyszeć! Czy Fretce podoba się nasza transmisja?!
Stefa: Właśnie ją ogląda!
Fineasz: Cześć Fretka! Machamy ci, ale cię nie widzimy!
Fretka: Yh...! (Pisze SMSa do Stefy.)
(Teraz już w ogródku)
Stefa: (Sprawdza wiadomość.) Wow, dziwne, że słownik jej tego nie zaznaczył. (do Fineasza) Muszę przekazać wiadomość twojej mamie!
Fineasz: Właśnie sadzi kwiaty!
Dostawca: Dostawa!
Stefa: (Zaczepia Lindę.) Proszę pani!
Linda: (Odwróciła się.) O cześć Stefa! (Stefa zasłoniła wieżę.)
Stefa: Proszę spojrzeć! (Odchodzi, a na jej miejscu staje dostawca z kwiatkami.)
Linda: A, to azalie! Proszę je postawić gdzieś tam! (Z powrotem się odwraca.)
Fineasz: Dobra, teraz opuszczaj! (Maszyna opuszcza kolejną część jonizatora.)

(W Spółce Zło Dundersztyca Pepe próbuje wydostać się z pułapki. Strzepnął z głowy fedorę i udaje bezrozumnego zwierzaka. Zaterkotał.)
Dundersztyc: Oh, biedny, mały, zwykły dziobaczek. Czy ten niedobry Pepe Pan Dziobak cię w to uwięził? (Pepe uderzył Dundersztyca.) Ał! Ej, dlaczego to zrobił... (Pepe założył kapelusz.) Pepe Pan Dziobak! Nie wiem, jak się wydostałeś, ani co zrobiłeś z tym drugim dziobakiem, ale masz! Te dwudniowe bajgle są twarde od hartowanej stali! (Rzucił w Agenta bajglami. Agent zwinnie je ominął, a bułki przebiły ścianę. Jedna uderzył pelikana przelatującego za dziurą.) Może trochę sałatki ziemniaczanej! (Rzucił w Agenta sałatką.) A masz to żytnie kulki, kiełbasa braus wiejska, marynowany śledzik i o czerwona cebulka! (Pepe z rzuconych żywności ułożył kanapkę.) Kunterflagendorf? Ale skąd ty znasz tę kanapkę? Nakręcił tylko jeden filmik i to jeszcze jak mieszkał w Gimmel... (Pepe uderzył Dundersztyca kanapkę.)

(W ogródku)
Fineasz: Próba mocy! (Jonizator zaświecił się.)

(W pokoju Fretki Fretka rzuca przedmiotami w okno.)
Fretka: Mamo! Mamo! Mamo! No dobra, gdzie jest ten durny pilot? (Naciska przycisk, który poprzez efekty zmienia miejsce, w którym się znajduje: dżungla, zamek, ocean, kaczuszki Momo, obraz Van Gogha, z powrotem pokój.) No tak, jestem wolna jak ptak! Dobra co jeszcze? A tak to coś i to. (Wyjęła Mondy Papugę i helikopter.) Też coś!
Mindy Papuga: Też coś!
Fretka: Ha! Hihihihihi...! (Przyczepia lalkę do helikoptera.) Mamo, spójrz za siebie. (Steruje helikopterem do ogródka.)
Mindy Papuga: Mamo, spójrz za siebie. Mamo, spójrz za siebie. Mamo, spójrz za siebie.

(W stacji kosmicznej)
Kosmonauta 1: Oh, uśmiechnij się. Masz dzisiaj urodziny.
Sergei: YA znayu (pl. Ja wiem). Miałem nadzieję, że chłopcy przyślą mi jakąś wiadomość..
Kosmonauta 1: Tak więc na razie może baw się razem z nami. Opróżnimy wszystkie pojemniki na wodę i będziemy pić z wielkiej wodnej kulki jak mrówki podczas deszczu.
Sergei: Dobra, dobra, ale tylko łyczek.
(Włączył się alarm.)
Narrator: Uwaga asteroida!

(W Spółce Zło Dundersztyca Pepe zamknął się w łazience. Otworzył on szufladę i wyjął zobojętniacz.)
Dundersztyc: Co, wizyta w łazience. (Puka do drzwi łazienki.) Następnym razem skorzystaj zanim... (Pepe wyskoczył z łazienki tuż przed jego nosem.) Dobra co powiesz na sałatkę z makaronem? (Pepe wyciągnął zobojętniacz.) Zobojętniacz? Jedyny skuteczny środek w walce z nadkwasotą. (Pepe uderzył Dundersztyca.) Ał!

(Lalka przyczepiona do helikoptera wyleciała do ogródka.)
Mindy Papuga: Mamo, spójrz za siebie. Mamo, spójrz za siebie. (Uderza Lindę.) Mamo, spójrz za siebie. (Przez uderzenia helikopter się uszkodził i wyleciał w górę.)
Fretka: (Zobaczyła wszystko w monitorze.) Co za bazarowa tandeta. (Obcięła sznurki trzymające jej nogę w powietrzu.) Aaaaaał!

(W ogródku dzieci stoją przy mikrofonie i są gotowi do nagrywania wiadomości.)
Fineasz: Uwaga, stacja kosmiczna Sergeia jest już prawie nad nami. Zaśpiewajmy razem, a jonizor stratosferyczny wyświetli nasze słowa.
(Fretka zczołguje się ze schodów.)
Fineasz: I raz, i dwa, i... (Lalka spadła na mikrofon.)
Mindy Papuga: Spójrz za siebie.
(Jonizator wyświetlił wiadomość nagraną przez lalkę.)

Sergei: (Zobaczył wiadomość.) Spójrz za siebie? Matyoshko! Tovarishchi (pl. towarzysze) słuchajcie! Musimy szybko zrobić unik! (Uniknęli spadającej asteroidy i wpadli w tunel czasoprzestrzenny.)
Kosmonauta 1: Ci chłopcy uratowali nas.
Sergei: Patrzcie, tunel czasoprzestrzenny!
Wszyscy: Hura! Udało się! Niech żyją Fineasz i Ferb!

(W ogródku Fretka czołga się do Lindy.)
Fretka: Mamo! Mamo! Mamo! Maaamo!
(Asteroida spada w stronę Danville.)

(W Spółce Zło Dundersztyca Pepe i Dundersztyc nadal walczą na jedzenie. Dundersztyc wypluwa zieloną maź.)
Dundersztyc: Jakim cudem zmieściło się tam aż 12 pikli? (Biegnie na Pepe, a ten go wykopał na inator.) Mój rosoło-inator! Nie!
(Inator uderzył w spadającą asteroidę i zmienił jej kierunek lotu.)

(Fretka kulejąc podeszła do Lindy i złapała ją.)
Fretka: Mamo, spójrz za siebie! Spójrz za siebie, kobieto!
(Asteroida lecąc na jonizer porywa go ze sobą.)
Linda: (Zdejmuje słuchawki i odwraca się.)
Fretka: Patrz! (Zauważa brak jonizora.) Ale, ale, ale?
Linda: Cieszę się, że z twoją kostką już lepiej skarbie, ale powinnaś jeszcze leżeć. (Zauważa dziurę pozostawione po porwanym jonizorze.) Oh popatrz, dzieci zrobiły miejsce dla moich wyżlinów. Ktoś tutaj zasłużył na ciasto.
Fineasz, Ferb, Izabela, Baljeet, Buford: Hura!
Linda: (Zobaczyła Fretkę, która przewróciła się w kwiaty.) Tylko nie w kwiaty córciu, właśnie je posadziłam.
Fretka: Piękne mamo.
Fineasz: (do Ferba) Szkoda, że nie przekazaliśmy życzeń Sergeiowi. Lepiej do niego zadzwonię. (Dzwoni do Sergeia, ale włączyła się poczta głosowa.)
Sergei: Halo! Jestem niedostępny, ponieważ podróżuję w czasie i łamię nasze wszelkie ludzkie ograniczenia. Zatem nie trudź się i nie zostawiaj wiadomości.
Fineasz: Chyba nigdy nie będziemy mieć okazji, by złożyć mu życzenia.
Ferb: Cóż, nigdy nie mów nigdy.

(Następnie akcja przenosi się do dalekiej przyszłości.)
Narrator: Gdzieś za Jowiszem... i poza czasem.
(Sergei leży jako stary człowiek w łóżku w dziwnym pomieszczeniu i ledwo dyszy. Nagle przed nim pojawia się fioletowa kula.)
Sergei: Co to?
Ferb: (Jest przedstawiony w kuli.) Najlepszego!
Sergei: Jednak pamiętali, wspaniali chłopcy.

Advertisement