Buford usuwa część huśtawki z opon, którą zbudowali bracia, przez co przypadkowo wystrzelony promień zamienia Fretkę w muchę. Tymczasem Dundersztyc cierpi z powodu blokady złego naukowca.
Mucha[]
(W swoim pokoju Fretka rozmawia przez telefon ze Stefą.)
Fretka: Nie zgadniesz co będę dzisiaj robić!
Stefa: Domyślam się, że...
Fretka: Wybieram się na randkę, a zgadnij z kim!
Stefa: Oczywiście...
Fretka: Z Jeremiaszem! Aaaaa! Ale zgadnij dokąd idziemy!
Stefa: Nie mam pojęcia.
Fretka: Ja też nie mam, to ma być niespodzianka.
Stefa: Ty szczęściaro.
Fretka: Problem w tym, że jeśli nie wiem dokąd idę to nie wiem jak się ubrać.
Stefa: O już wiem, kokardy. Czytałam, że znów są na topie. Tylko nie zakładaj kolczyków z piórek, bo to przeżytek. (Fretka zdejmuje kolczyki z piórkami.)
Fretka: Eee, tak totalny przeżytek. Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby je dzisiaj założyć.
(W ogródku)
Fineasz:: Skoro części do stołu zombi-bilardowego nie dojechały, może ktoś ma jakiś inny pomysł.
Buford: Hej, pamiętacie te naszą super kolejkę górską, co powiecie na super, kuper kolejkę górską!?
Baljeet: Dodałeś po prostu kuper i tyle?
Buford: To powszechnie znany przyrostek.
Izabela: Był już teleport na marsa, może... teleport na Venus?
Baljeet: Hy...i krem na słońce z filtrem UV milion.
Buford: Dobra, dobra to może tak super-super-kuper-kuper-kuper kolejka górska! (Cisza) Co przegiąłem czy, czy co mało?
Fineasz: Tak właściwie, zamiast doskonalić nasz stary wynalazek, zróbmy coś zupełnie nowego. Najlepiej prostego.
Izabela: Co masz na myśli?
Fineasz: Cóż, a czym naprawdę jest lato?
(Zmieniony fragment piosenki: Lato (od czego by tu zacząć?))
♪ Lato słoneczne i upalne, najcieplejsze z wszystkich... ♪
Fineasz: Tak wszyscy znamy tę piosenkę. Chociaż nie mam bladego pojęcia skąd
(Cisza)
Buford: Lepiej się pośpiesz i coś wykombinuj, dosyć mam na dzisiaj tego bujania.
Fineasz: Genialnie Buford, huśtawka z opony to kwintesencja lata. Ferb, wiem już co będziemy dzisiaj robić!
Buford: Ech, hodować komary?
Fineasz: Nie. Ej, gdzie jest Pepe?
(Pepe zjeżdża zjeżdżalnią do swojej bazy, lecz jego fedora pozostała w domu i po nią wraca i znów zjeżdża.)
Major Monogram: Dzień dobry Agencie P. Dostaliśmy raport, że Dundersztyc jest w miejskim banku. Nie wiemy w którym banku ale brzmi to źle. Oh, widzisz już na samą myśl mam poty i delirki.
Carl: Majorze to literówki, on nie jest w miejskim banku tylko w miejskim parku.
Major Monogram: Cóż, yyy...chyba jednak nie dostanę potów i delirki. No Agencie P, zmiana planów. Udasz się zatem do parku i pokrzyżujesz Dundersztycowi jego niecne plany, znów, yyy.
(Pepe wyszedł.)
Carl: Dostaje pan potów i delirki?
Major Monogram: Tak, przez ciebie!
(W ogródku)
Fineasz: Staro-modna huśtawka z opony, ale za to wielka i z napędem odrzutowym, który mógłby ruszyć małą wioskę. Baljeet udało ci się skalibrować lotki?
Baljeet: Pewnie, skalibrowałem....
(W tym czasie mówi Buford.)
Buford: Ja pogrzebię w kablach żeby wyglądało, że coś robię.
(Buford wyciągając część urządzenia włącza niechcący maszynę, a potem stara się włożyć tą część z powrotem.)
Fineasz: Ej Buford...
Buford: Co?! Ja niczego, znikąd nie wyjmowałem, a, eee... mówiąc czysto hipotetycznie, co by mogło się stać gdyby, no nie wiem wyjąć ten dziwny, pokręcony teges z tego ustrojstwa?
Fineasz: Hmm, dobre pytanie. Ferb? (Oglądają plan wynalazku.) Biorąc pod uwagę temperaturę obwodów wtryskiwaczy w silnikach, a także nieco zwiększone zachmurzenie w trakcie ewentualnego wystrzału, usunięcie omawianej części sprawiłoby, że wystrzelony promień zamieniłby człowieka w muchę.
Buford: Poważnie?
Fineasz: Zdziwiłbyś się jak często usunięcie drobnej części robi ogromną różnicę w sposobie działaniu i zastosowaniu skomplikowanych urządzeń. Na przykład gdybyśmy wyjęli tę część to powstałaby maszyna do sorbetów. Dlaczego pytasz
Buford: No wiesz, lubię wiedzieć.
(W pokoju Fretki)
Fretka: To porażka, tylko Stefa ma takie pomysły. (Fretka zdejmuje kokardę i okazuje się, że zamieniła się w muchę.) Aaa! Jestem muchą! Ale jak to możliwe? Fineasz i Ferb! No to teraz się wam bzzz oberwie! Mamo! Bzzz, bzzz, bzbzbzbzbz! (Fretka leci na dół do mamy.) Mamo, zobacz Fineasz i Ferb wynaleźli coś co zamienia ludzi w muchy! Bzbzbzbzbz!
Linda: Sio, a leć sobie ty mucho! Sio! (W tej chwili Fretka ciągle bzyczy.) O, jestem spóźniona na spotkanie.
Fretka: Mamo to ja! Mamo! Musisz przyłapać chłopaków i kazać im mnie odmienić i to jeszcze zanim przyjdzie Jeremiasz! (Linda wsiada do samochodu, a wraz z nią została Fretka.) Co?! (Fretka uderza się o tylne okno w samochodzie.) Pomocy!!!
(W parku miejskim)
Dundersztyc: A, och to Pepe Pan Dziobak, może miałbyś ochotę na piknik (Pepe podchodzi i okazuje się, że to pułapka.) Hahahaha! A, oh, ohh! Moja dwunastnica! Widziałeś swoją twarz? Wyglądałeś jak: "Och może nie powinienem", miałeś na twarzy: "Ale jestem głodny". A potem bum! No i wpadłeś! Hhaha! A czy jesteś głodny Pepe Panie Dziobaku? No cóż szkoda, bo to nie dla ciebie tylko dla nich. (Widok na gołębie.) Drżyj dziobaku! Oto mój Gołębio-Wykarmiator! (Pepe patrzy na Dundersztyca z ignorancją.) No dobra, dobra panie mądralo. Wiem, że ma mało chwytliwą nazwę, ale technicznie to zło wcielone. Będę łamać prawo. (Widok na tabliczkę z zakazem karmienia gołębi.) Widzisz tamten napis? Nie karmić gołębi. A ja mam zamiar je karmić, czym automatycznie złamię prawo. Nie karmić gołębi to spora metalowa tabliczka.... z dużym czerwonym napisem, co czyni ją znakiem... urzędowym. Dobra prawda jest taka, że mam złoczyńską blokadę, rozumiesz? Yh... poważnie nic mi nie przychodzi do głowy. Chciałem zrobić Na-Dobre-Pomysły-Wpadator, ale olśniło mnie, że byłby bezproduktywny, ponieważ ma w nazwie słowo "dobre", potem zbudowałem na Złe-Pomysły-Wpadator co zaowocowało tym czymś. Widzisz co się ze mną stało, ech, mówię ci wypaliłem się Pepe Panie Dziobaku kompletnie, a to lato wciąż i trwa i trwa i mam wrażenie jakby trwało już jakieś cztery lata. Zapytam cię jak człowiek dziobaka. Pomożesz mi? (Pepe wychodzi z pułapki i prowadzi Dundersztyca.) Widzisz? Nawet moje pułapki są ostatnio bez polotu.
(W ogródku)
Fineasz: Panie i panowie! Przedstawiamy państwu staro-modną, nowoczesną opono-huśtawkę. (W środku opono-huśtawki.) Pora uruchomić silniki. (Silniki uruchamiają się i huśtawka zaczyna się huśtać.) Dla wrażenia maksymalnej płynności lotu, kabina ciśnieniowa jest sterowana żyroskopem.
Baljeet: Ech, zupełnie jakbyśmy oglądali jakiś film.
Fineasz: Tak, ale mamy tutaj też tryb oldschoolowy, radzę się mocno złapać (Fineasz włącza ten tryb.)
Dzieci: Łuuu!!!
Buford: Jeszcze nigdy nie chciało mi się tak wymiotować!
(W parku miejskim)
Dundersztyc: Dobra, z twojego zachowania wyedukowałem, że pokażesz mi teraz zestaw dziwacznych i pozornie bezsensownych ćwiczeń, które pomogą mi znów knuć jak należy. Czy dobrze cię zrozumiałem? Dobra no to jedziem z dziadziem. (Pepe i Dundersztyc wykonują różne ćwiczenia i w końcu Dundersztyc buduje Najlepszy-Inator.)
(W aucie Lindy)
Fretka: Bzzbzzbzz!
Linda: To znów ty? Och zdaje się, że zabrałam cię na wycieczkę. Wracaj do rodziny mały bzyku! (Linda otwiera okno w samochodzie i Fretka wylatuje przez nie.)
Fretka: Mały bzyku!? Przecież od razu widać, że nie jestem chłopakieeem!!
(Piosenka Jesteś muchą jak ja)
♪ Pewnie masz wrażenie, że dostałeś dziś ♪
♪ Jakąś karę lub pokutę (pokutę) ♪
♪ Skrzydłami musisz bić ♪
♪ Tysiące razy na minutę, tak ♪
♪ Plujesz kwasem by coś zjeść ♪
♪ Bo zębów brak♪
♪ A gdy zamawiasz coś do żarcia ♪
♪ To zawsze numer dwa ♪
♪ Bo takie właśnie życie masz (takie właśnie życie masz) ♪
♪ Takie, właśnie życie masz (takie właśnie życie masz) ♪
♪ Takie, właśnie życie masz ♪
♪ Gdy jesteś muchą jak ja ♪
♪ Takie właśnie życie masz ♪
♪ Gdy jesteś muchą jak ja (jesteś muchą jak ja) ♪
♪ Ciało muchy masz, ale ludzki nos ♪
♪ Parszywy strasznie owadzi twój los ♪
♪ Tu lepy, tam lampy, packi lub prysk ♪
♪ A nawet jeśli im umkniesz, żyjesz tylko siedem dni ♪
♪ Bo takie właśnie życie masz (takie właśnie życie masz) ♪
♪ Takie, właśnie życie masz (takie właśnie życie masz) ♪
♪ Takie, właśnie życie masz ♪
♪ Gdy jesteś muchą jak ja (jesteś muchą jak ja) ♪
(Fretka w trakcie piosenki wlatuje przez okno do domu Jeremiasza.)
Fretka: Jestem w domu Jeremiasza, a to Jeremiasz! Nareszcie, koniec moich zmartwień. Dowiem się dokąd dzisiaj idziemy no i problem z ciuchem na wieczór z głowy!
Jeremiasz: Tak to będzie niespodzianka, na dzisiaj wybrałem rodeo.
Fretka: Będzie rodeo? Ja uwielbiam rodeo! Chwila, naprawdę je lubię czy dlatego, że jestem muchą?
Jeremiasz: Coltrane, mucha mi wleciała do pokoju. Zaczekaj chwilę. (Jeremiasz próbuje uderzyć gazetą Fretkę myśląc, że to zwykła mucha, Fretka wylatuje przez okno.)
Fretka: Aaa!!!
(Dziewczyny z zastępu Ogników próbują złapać Fretkę także myśląc, że to mucha.)
Ogniki: Tam jest, szybko! Złapcie ją, za nią!
(Fretce udaje się im uciec.)
Holly: No i odznaka żywiciela jaszczurek przepadła.
(Fretka siada na rynnie.)
Fretka: Co za koszmarnie pokręcony dzień!
Mucha z głową ludzką: Dzień dobry!
Fretka: Ja cię kręcę, pana też ktoś zmienił w muchę?
Mucha z głową ludzką: Nie, ja zawsze byłem muchą. Trafił mnie promień Ludzko-Głowo-Wyrastatora i od tamtej pory mam to. Ale z tym się nie da latać no i wstyd się pokazać.
Fretka: Racja panie mucho, ale pan nie ma komicznie długiej szyi. (Fretka odlatuje.)
(W ogródku)
Baljeet: Ah, aż miałem dreszcze.
Fineasz: Extra!
Izabela: W życiu jeszcze się tak nie bawiłam.
Fineasz: Tak, uzupełnijmy bufet i to powtórzmy.
Baljeet: Muszę przyznać, że to dość niecodzienny widok. Mucha z rudymi włosami.
Fineasz: Rude włosy? (Fineasz zakłada lupę.) O-oł! Fretka zmieniła się w muchę. Ej, czy ktoś wyjął ten dziwny, pokręcony teges z tego ustrojstwa? Buford?
Buford: Eee, o nie, niech no, tylko złapię typa, który to zrobił. Dobra już idę. To był chyba ten teges. (Fretka zmienia się w aligatora.) Ups, to nie ten. (Fretka zmienia się w bobasa, który płacze.) Ten też nie. (Fretka zmienia się w wiewiórkę, wielką głowę niemowlaka, wielkiego goryla, modliszkę, Fretkę, ser i znak, że tu nie wolno wejść.)
Fineasz: Czekaj, cofnij o dwa.
(Fretka zmienia z znaku, że tu nie wolno wejść, na ser i w Fretkę.)
Fretka: O dzięki, dzięki, dzię-dzię-dzięki. To znaczy macie przechlapane! Ale dzięki! (Fretka idzie.)
Buford: Troszeczkę to trwało, a wystarczyło tylko wcisnąć przycisk z napisem mucha. (Buford naciska ten przycisk przez co wynalazek wylatuje w powietrze.) Faktycznie mucha nie siada.
(W kosmosie wynalazek dzieli się na dwie części, pierwsza mija się z promem kosmicznym.)
Astronauta: Rany, dziwna sprawa. Jesteśmy w promie kosmicznym, choć program lotów dawno wstrzymano.
(W ogródku)
Izabela: No i koniec zabawy ludzie.
Fineasz: Wręcz przeciwnie. (Fineasz zdejmuje część maszyny przez co wynalazek zamienia się w maszynę do sorbetów.) Komu sorbet?
(W miejskim parku)
Dundersztyc: Wielkie dzięki! To Najlepszy-Inator jaki w życiu zrobiłem. I wiesz, co Pepe Panie Dziobaku? Nie ma przycisku autodestrukcji, więc tym razem nie potrzymasz mnie przed zawładnięciem całym Okręgiem Wszystkich Trzech... ech (Opona huśtawki spada na Najlepszy-Inator.) Ach, no cóż. Jak zmawiał mój cioteczny wujek Borys. Gdy w życiu się układa nagle spada ogromna opona i miażdży twój Inator. Wszyscy mieliśmy go za szaleństwa, a on okazał się być prorokiem.
(W ogródku)
Buford: Nie kumam. Czemu to się nazywa sorbet? Po co wymyślać dla lodów taką fikuśną nazwę.
Ferb: Podczas gdy lody są robione na bazie produktów mlecznych, sorbety robi się tylko z fikuśnych składników.
Buford: Poważnie?
Ferb: Nie, niezupełnie.
Jeremiasz: (Przychodzi.) Czołem! Czy Fretka jest w domu?
Fretka: (Przychodzi w kowbojskim stroju.) Siemka, Jeremiasz! Ptaszek wyćwierkał mi, że idziemy razem na rodeo.
(W restauracji)
Kelner: To się wymawia proszę pana, Res-rodeo
Jeremiasz: Och, no tak. Ma pan rację.
Kelner: Czy mogę przyjąć zamówienie kowbojko?
Fretka: Ech. Czy przebrani za kowboja nie dostają dzisiaj darmowej kolacji?
Kelner: Nie, madame. Jedynie we wtorki.